Zostaw komentarz. To mnie motywuję. |
Zastanawiał się ktoś z was czy na serio warto żyć? Bez bicia
przyznaję się, że ja tak. I stwierdzam, że tak. Jako nastolatka miałam wiele
przemyśleń na ten temat. W końcu nie każdemu na co dzień umierają rodzice. Co
decyduję o naszym życiu? Przecież obecnie mogłabym być z kimś innym niż Leonem.
Mogłabym mieć inne przyjaciółki. Ważne, że jest tak jak jest. Przetarłam
zmęczone oczy i zaczęłam wpisywać kolejny ciąg cyfr do odpowiednich rubryk.
Jest godzina dwudziesta druga, a ja jeszcze siedzę z szatynem w firmie i nadal
nie widać końca. Chyba źle zrobiliśmy biorąc wolne na parę dni, ale
przynajmniej odpoczęliśmy.
-Dobra na dzisiaj koniec.-Westchnął zmarnowany Verdas. Pokiwałam tylko twierdząco głową.
Jestem już w moim mieszkaniu i kieruję się w
stronę łazienki. Wchodząc do pomieszczenia wzięłam szybki prysznic i ubrałam
pidżamę po czym poszłam spać. Znaczy próbowałam spać. Nie mam pojęcia dlaczego,
ale nie umiałam zasnąć. Czasami mi się to zdarza. Coś mi tu nie pasowało.
Usiadłam po turecku i rozejrzałam się po sypialni. Wszystko jest na swoim
miejscu. Lampka nocna na szafce, a obok niej kartka. Chwila, kartka? Podeszłam
do mebla i odwinęłam białą kartkę.-Dobra na dzisiaj koniec.-Westchnął zmarnowany Verdas. Pokiwałam tylko twierdząco głową.
Śpij dobrze skarbie ;* Jutro
czeka cię niespodzianka :)
Twój Leon
Ten facet nie przestanie mnie zadziwiać. Najpierw dał mi
śliczną bransoletkę, później wykupił nam
bilety na wyjazd do Hiszpanii, a teraz ma dla mnie kolejną niespodziankę. Uśmiechnęłam
się pod nosem i poszłam do kuchni po szklankę wody.
Rano
szybko się ogarnęłam, ponieważ Leon zadzwonił do mnie i powiedział, że będzie
za pół godziny. Może i mało czasu, ale mi to wystarczyło. Gdy zadzwonił dzwonek
skoczyłam jak oparzona. Potrząsnęłam lekko głową i poszłam otworzyć drzwi.
Ujrzałam szatyna z wielkim bukietem czerwonych róż. Z szerokim uśmiechem je
przyjęłam i podziękowałam buziakiem w policzek.
-Liczyłem na coś więcej.-Powiedział ‘’smutny’’. Zachichotałam cicho i pocałowałam go w usta. Włożyłam kwiaty do wazonu i położyłam na stół. Wyszliśmy z mojego mieszkania. Leon otworzył mi drzwi od swojego samochodu jak na dżentelmena przystało. Podziękowałam lekkim skinieniem i wsiadłam. Obok mnie usiadł zielonooki, który zapiął pasy i odpalił pojazd.
Po jakichś czterdziestu minutach byliśmy na miejscu. Okazało się, że przyjechaliśmy do naszego tajemnego miejsca. Uśmiech malował mi się sam na twarzy na wspomnienie tego wieczora, gdy Verdas zapytał mnie o chodzenie. Mężczyzna podał mi rękę i poprowadził do balustrady. Stanął za mną, objął mnie w talii i oparł brodę o moje ramie. Widok był przepiękny. Chociaż było popołudnie, tak było ślicznie. Przymknęłam na chwilę oczy i zaciągnęłam się cudownymi perfumami mojego chłopaka. Szczerze, chciałabym, żeby moi rodzice poznali Leona. Chciałabym, żeby mieli cudne wnuki, ale czasu nie cofnę. Chłopak zaczął lekko kołysać w rytm muzyki wydobywającej się z radia samochodu. Po chwili silne ramiona szatyna puściły mnie. Odwróciłam się w drugą stronę i zobaczyłam Leona rozkładającego niebieski koc na ziemi oraz sięgającego kosz piknikowy. Pomyślał o wszystkim. Usiadłam na materiale i podkuliłam nogi tak, aby oprzeć głowę na kolanach.
-Podoba się?-Zapytał dosiadając się do mnie.
-Bardzo.-Zaśmiałam się. Spojrzałam do kosza i zauważyłam miseczkę pełną truskawek. Pamiętał, że to moje ulubione owoce. Szybko zabrałam naczynie i zaczęłam jeść truskawki.
-Ej zostaw mi trochę.-Zarechotała.
-Nie, one są moje.-Pokiwałam przecząco głową i odwróciłam się plecami do Verdas’a.
-Albo mi dasz, albo cię zacznę łaskotać.
-Nie odważysz się.-Wywaliłam na niego język jak małe dziecko. Szatyn zaśmiał się tylko i zaczął mnie łaskotać. Trzepałam się jak opętana.
-D-dobra p-przestań! Dam ci te truskawki!-Krzyknęłam i podałam mu miskę. Sama położyłam się na kocu i próbowałam wyrównać oddech.
-Nigdy więcej mi tak nie rób.-Pogroziłam mu palcem. On tylko się nachylił i mnie pocałował.
-Liczyłem na coś więcej.-Powiedział ‘’smutny’’. Zachichotałam cicho i pocałowałam go w usta. Włożyłam kwiaty do wazonu i położyłam na stół. Wyszliśmy z mojego mieszkania. Leon otworzył mi drzwi od swojego samochodu jak na dżentelmena przystało. Podziękowałam lekkim skinieniem i wsiadłam. Obok mnie usiadł zielonooki, który zapiął pasy i odpalił pojazd.
Po jakichś czterdziestu minutach byliśmy na miejscu. Okazało się, że przyjechaliśmy do naszego tajemnego miejsca. Uśmiech malował mi się sam na twarzy na wspomnienie tego wieczora, gdy Verdas zapytał mnie o chodzenie. Mężczyzna podał mi rękę i poprowadził do balustrady. Stanął za mną, objął mnie w talii i oparł brodę o moje ramie. Widok był przepiękny. Chociaż było popołudnie, tak było ślicznie. Przymknęłam na chwilę oczy i zaciągnęłam się cudownymi perfumami mojego chłopaka. Szczerze, chciałabym, żeby moi rodzice poznali Leona. Chciałabym, żeby mieli cudne wnuki, ale czasu nie cofnę. Chłopak zaczął lekko kołysać w rytm muzyki wydobywającej się z radia samochodu. Po chwili silne ramiona szatyna puściły mnie. Odwróciłam się w drugą stronę i zobaczyłam Leona rozkładającego niebieski koc na ziemi oraz sięgającego kosz piknikowy. Pomyślał o wszystkim. Usiadłam na materiale i podkuliłam nogi tak, aby oprzeć głowę na kolanach.
-Podoba się?-Zapytał dosiadając się do mnie.
-Bardzo.-Zaśmiałam się. Spojrzałam do kosza i zauważyłam miseczkę pełną truskawek. Pamiętał, że to moje ulubione owoce. Szybko zabrałam naczynie i zaczęłam jeść truskawki.
-Ej zostaw mi trochę.-Zarechotała.
-Nie, one są moje.-Pokiwałam przecząco głową i odwróciłam się plecami do Verdas’a.
-Albo mi dasz, albo cię zacznę łaskotać.
-Nie odważysz się.-Wywaliłam na niego język jak małe dziecko. Szatyn zaśmiał się tylko i zaczął mnie łaskotać. Trzepałam się jak opętana.
-D-dobra p-przestań! Dam ci te truskawki!-Krzyknęłam i podałam mu miskę. Sama położyłam się na kocu i próbowałam wyrównać oddech.
-Nigdy więcej mi tak nie rób.-Pogroziłam mu palcem. On tylko się nachylił i mnie pocałował.
***
Od autorki: Boże jak mi wstyd. Przychodzę do was z rozdziałem po dwóch tygodniach :/
Wybaczycie mi to? Ew. Nie dość, że jestem chora to nie dodałam rozdziału na czas. :(
No ale trudno. Jeszcze raz dziękuję za tyle wyświetleń i rok wytrwałości ze mną! ;**
Do następnego!
10 komentarzy-> Chapter 22.
Buziaki,
Daria *-*
#Maddy *-*
OdpowiedzUsuńMaddy jak zwykle na posterunku!
UsuńNie mogłabym ominąć takiego rozdziału.
Witaj kochana! ❤
Uhuuu najgorsze co może być to zaległości w pracy czy gdziekolwiek, ale tak to jest jak najpierw się odpoczywa, a później wraca się do cywilizacji :*:)
Hmmmm niespodzianka.
Piknik w tajnym miejscu :);*
Jak słodko. I bitwa o truskawki.
Też je uwielbiam! Zwłaszcza jak są takie słodkieee :*
Cuuuddooowny.
Booossskkiii.
Wssspppaaannniiiaaałłłyy.
Czekam na next :*
Buziaczki :* ❤
Maddy ❤
PS. Kuruj sie skarbie. Ważne, że dodałaś.
#Kamuflaż *-*
OdpowiedzUsuńNiesamowity rozdział! Z niecierpliwością czekam na następny ❤❤❤
OdpowiedzUsuńYey! Nareszcie rozdział!!
OdpowiedzUsuńI do tego taaki cudny!
Czyli dużo się nie zmieniło xD
Nasza biedna Leonetta musi tak ciężko pracować...
Jeśli mam być szczera nie chciałabym mieć takiej pracy :/
AAA!!!
Niespodzianka Leośka!!
To takie romantyczne!
Piknik...
I to jeszcze w 'ich miejscu'
Jakie to słooodkie!!
Okey, okey...
Za dużo emocji.
Jeszcze raz rewelacyjny rozdział.
Wracaj do zdrowia, kochana!
Buziaki :***
GeNiAlNe CzEkAm Na NeXtA !
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńWróce na pewno do końca tygodnia ;)
Wrócę wieczorem :-D
OdpowiedzUsuńCzołem!!!
OdpowiedzUsuńNo kochana to już 21 chapter!
Ho, ho Verdas jest bardzo pomysłowy.
Żeby tak miał już na zawsze...
Skąd bierzesz pomysły na rozdziały? Bo ja też chcę tak pisać!
Miło się czytało twoją pracę.
Powiem Ci, że ja chciałabym mieć takiego Lajona w domu, no cud nie facet. Przystojniak, kreatywny i pracowity. Ooo...
Fjolka pracuje z Verdaskiem do późna. Biedaczki moje.
Mam nadzieje, ze next już niebawem.
Xoxo
Melloniasta:*
Jej! Jej! Jest kolejny długo wyczekiwany rozdział o naszej kochanej Leonettcie. Nie mogłam się doczekać. Mam nadzieję,że szybko spodziewamy się kolejnej części tej historii. Czekam zniecierpliwiona.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń<3