Zostaw komentarz. To motywuję. |
Z dedykacją dla Maddy i Comouflage.
Jesteśmy już w LA. Wreszcie. Mam już dość tego
całego tygodnia, naprawdę. Wolałbym wyjechać na Hawaje niż wracać do Rzymu.
Miasta, w którym ostatnie lata mojego nastoletniego życia nie należały do
najlepszych. Szczerze mówiąc, gdy przeszedłem próg mojego pokoju hotelowego po
czym wyjrzałem przez okno i zauważyłem nasz stary dom wszystkie wspomnienia
wróciły. Dosłownie wszystkie. Przypomniały mi się wszystkie chwilę i te dobre i
te złe.
-Luke! Mama nas woła!-krzyknął dziesięcioletni chłopiec o szmaragdowych
oczach.
-Poczekaj Leon! Pójdę, aby po piłkę!-odkrzyknął mu mały blond chłopiec,
który był tylko dwa lata młodszy. Leon uśmiechnął się do niego i pobiegł w jego
stronę.
-Masz ją?-zapytał.
-Tak chodź, bo nie chce dostać szlabanu od mamy na wyjścia na
dwór.-zaśmiało się niebieskookie dziecko.-Myślisz o tym samym co ja?-dodał po
chwili.
-Kto ostatni ten zgniłe jajo!-rzucił młody Verdas w stronę drugiego.
To były czasy. Nigdy tego nie zapomnę, a w szczególności, że
to był jeden z najlepszych dni w życiu z
mojego dzieciństwa.
-Ugh. Leon możesz mi pomóc z tą matmą?-pytał dwunastolatek idąc w
stronę brata.
-Jasne pokaż co masz.-odparł.
-Nie rozumiem tego zadania.-wskazał blondyn.
-To jest łatwe. Spójrz. Jeśli to dodasz do tego wyjdzie ci wynik dwóch
pól, a gdy pomnożysz to przez ten wynik będziesz mieć końcowy wynik zadania.
Rozumiesz?
-To jest takie łatwe? Boże, a ja to godzinę robiłem.-szatyn zaśmiał się.-Dzięki
serio.-dodał niebieskooki.
-Nie ma za co.
Pamiętam to do dzisiaj. Nie zapomnę jak zawsze mu
tłumaczyłem matematykę, a on twierdził, że to jest łatwe.
-Le… Cholera co ty robisz?!-krzyknął najmłodszy z Verdas’ów, gdy
zobaczył swojego brata z rozsypanym białym proszkiem na stole.
-Cicho bądź. Nie mów nic rodzicom.
-Leon kurwa jak mam nic nie mówić rodzicom skoro ty bierzesz narkotyki!
-Normalnie.-prychnął szatyn.
-Przecież to jest złe. Wyniszczy cię od środka. Przez to gówno możesz
umrzeć!
-Spokojnie nie panikuj. To nie jest złe. To jest tylko na rozluźnienie.
A z resztą nie powinno cię to interesować.
-Leo jesteś moim bratem. Powinno mnie to interesować.
-Luke wyjdź stąd.
-Nie. To też mój dom.
-Kurwa nie rozumiesz, że masz wyjść?!-ryknął zielonooki w stronę
swojego rodzonego brata.
-Nie, bo się o ciebie martwię do cholery! I uważam, że nie powinieneś
brać tego gówna.
-Nie wtykaj nosa w nie swoje sprawy.-warknął.
-Rób co chcesz. Tylko potem do mnie nie przychodź, że ostrzegałem.-powiedział
zrezygnowany chłopak i wyszedł z domu.
-Nie bój się nie będę!
Jaki ja byłem wtedy głupi. Czemu ja się z nim wtedy pokłóciłem?
-Leon?-Przerwała moje przemyślenia Castillo. Właśnie
Castillo. Zapomniałem, że ze mną jest.
-Tak? Co?
-Zamyśliłeś się.
-Wiem przepraszam.
-Spokojnie nic się nie stało. Po prostu siedziałeś cały czas
cicho dlatego zapytałam.-Uśmiechnąłem się do niej i ją przytuliłem.
-Kocham cię.-Szepnąłem do niej.
-Ja ciebie też.-Staliśmy tak przez dłuższą chwilę, ale
przerwał nam mój telefon. Nie chętnie odebrałem urządzenie.
-Halo?
-Leon jesteście już LA?
-Tak Fede.
-Okay. A jesteście u ciebie czy u Vils?
-U mnie.
-Spoko to za pół godziny będziemy.-Powiedział i się rozłączył.
Schowałem telefon z grymasem do kieszeni.
-Kto dzwonił?
-Fede. Mówi, że za 30 minut będzie tutaj z Ludmiłą. Znaczy
się tak myślę, że z Ludmiłą.-Zaśmiała się. Jak ja kocham jej śmiech. Mógłbym go
słyszeć non stop.
-Em skarbie?
-Tak Violu?
-Poszedłbyś ze mną do rodziców na cmentarz? Jutro?-Nic nie
odpowiedziałam tylko kiwnąłem twierdząco głową. Chwyciła mnie za rękę i
poprowadziła do kanapy po czym kazała mi usiąść. Wykonałem jej polecenie.
Usiadła koło mnie i się przytuliła. Przynajmniej mamy to pół godziny dla
siebie. Bo znając życie jak przyjedzie Federico to bez alkoholu się nie
obejdzie.
-Popatrz.-Powiedziałem wyciągając złotą bransoletkę z
połówką serca. Już dawno miałem jej to dać.
-Tak?
-To połówka serca.
-No tak, ale co z nią?
-Nie wygląda jak serce prawda?-Zapytałem.
-Tak.
-Więc teraz widzisz jak wyglądałoby moje życie bez
ciebie.-Odparłem i wręczyłem jej prezent. Popatrzyła na mnie chwilę i pocałowała.
-Dziękuję.
-Nie masz za co. To dla mnie zwykły drobiazg.-Zaśmiałem się
i pocałowałem ją w czoło.
Fede i
Lu przyjechali jakąś godzinę temu. Standardowo Pasquarelli przyniósł alkohol.
Violetta i nasi goście pili. Ja nie miałem ochoty. Wyszedłem na chwilę na
taras, żeby się przewietrzyć. Oparłem się o balustradę i spoglądałem na panoramę
miasta.
-Leon? Coś się stało?
-Nie. Nic się nie stało skarbie. Idź się bawić. Ja nie mam
ochoty.
-Al..-Nie dokończyła, bo przerwał jej SMS. Odczytała go po
czym otworzyła szerzej oczy ze zdziwienia.
-Co się sta..-Przerwała mi pokazując wiadomość.
„Przepraszam, ale ja tak dalej nie mogę. Nie odzywałam się od dłuższego
czasu. Chciałam was poinformować, że jutro wyjeżdżam. Samolot mam o 12.00. Mam nadzieję,
że przyjdziecie mnie pożegnać.
Kocham was,
Fran xoxo”
***
Od autorki: Dobry, dobry! Wiecie, że dopiero teraz zobaczyłam, że w prawie wszystkich rozdziałach jest perspektywa Leona? xD Wiem mam szybki zapłon! Ale mniejsza.
Macie tu o to rozdział, o którym za bardzo mi się nie chce pisać, bo po co skoro
go tak i tak przeczytacie?
Ma ktoś z was ferie? Ja już mam^^ I się z tego bardzo cieszę, ponieważ przez cały tydzień
dzień w dzień miałam po dwie trzy kartkówki i do tego prace kontrolne. Jednym słowem masakra!
Zapraszam wg na mojego ask'a [KLIK] ! Nudzi mi się więc odpowiadam na każde pytanie ;D\
Do następnego!
9 komentarzy-> Chapter 19.
Buziaki,
Daria *-*
#Maddy *-*
OdpowiedzUsuńCześć Daria! ♥
UsuńWspomnienia Leona?
Raz pięknie ładnie raz trochę gorzej.
Mile chwile spędzone z bratem.
Pomoc w nauce, a później wielkie buum i kłótnia przez te cholerne narkotyki!
Powrót do LA i spotkanie ze znajomymi :)
Imprezka, a Lajon nie chce się bawić :(
Nie dziwie mu się.
Jest przygnębiony. Przypomniał sobie o tym co wydarzyło się w przeszłości.
Trudna przeszłość :(
Fran wyjeżdża?
Gdzie ją wywiewa?
Wróci? :*
Rozdział cudowny jak zwykle.
PEREŁKA :**
Dziękuję skarbie za dedykacje;*
xoxo
Maddy ❤
#Karolina Ferro *-*
OdpowiedzUsuńOjejciuuu!!
UsuńZnowu przychodzę tak późno?!
Wybacz!
Świetny rozdział!
Wspomnienia Leonka...
Aż łezka się w oku zakręciła :')
Szkoda mi Luke'a.
Właściwie Leona też :/
Prezencik dla Vilu...
Słodziaśne normalnie!!!
Ojojojojojo! Fran wyjeżdża?
Smuteg!
Jeszcze raz genialny rozdział :)
Czekam na next!
Buziaki :-***
#Camouflage *-*
OdpowiedzUsuńCichy i nieprzewidywalny kamuflaż dziękuję za dedykację i oznajmia, że powróci później
Usuń#Mellon Mell *-*
OdpowiedzUsuńNiesamowity rozdział! Z niecierpliwością czekam na następny ❤❤❤
OdpowiedzUsuńLeonetta wróciła do domu!
OdpowiedzUsuńFede przyniósł alkohol xdd
Fran wyjeżdża? :(
Cudowny :*
Czekam na next!
Życzę weny,
Pozdrawiam,
Zapraszam do mnie! :*
Cudowny!
OdpowiedzUsuńHejo!
OdpowiedzUsuńTeż mam ferie <3 Tak strasznie się cieszę!
Dwa tygodnie totalnej laby *.*
Świetny rozdział :d
Jak dobrze, że Leonetta wróciła do domu cała i zdrowa <3
Ach nasz pijaczyna Fede XD
Nie wiem czemu, ale mm wrażenie, że Leona nadal coś męczy tylko nie chce tego powiedzieć Vils.
A może po prostu nadal przeżywa przeszłośc?
Super rozdział <3 Czekam na next ;*
A i jeszcze przepraszam, bo ja oczywiście znowu się spóźniłam ;c
Pozdrawiam <3 w wolnym czasie zapraszam do mnie http://jortinimylife.blogspot.com/