Zostaw komentarz. To mnie motywuję. |
-Wziął udział w nielegalnych wyścigach ulicznych. Właściwie
nie zrobił tego z własnej woli. Robił to, bo chciał przypodobać się swojemu
przyjacielowi, Filepe. To właśnie on wysyła te wszystkie wiadomości. Parę lat
temu, także się z nim przyjaźniłem. To było zanim poznałem Federico i Diego.
Gdy poznałem Filipe, każdy mówił, ze się zmieniłem, że zrobiłem się chamski
arogancki i co to nie ja. Nie wierzyłem im. Będąc na jednej imprezie upiłem się
i chociaż trzeźwo myślałem wciągałem marihuanę. Z dnia na dzień stało się to
moim nałogiem. Byłem krótko mówiąc ćpunem. Rodzice o
tym nie wiedzieli, ale gdy ich nie było w domu postanowiłem wciągnąć kokainę. Zapomniałem, że Luke mój brat, był w domu i gdy zacząłem wysypywać narkotyki wszedł do pokoju. Na początku myślał, że rozsypałem cukier, ale po chwili się zorientował, że to jednak nie jest cukier. Chciał powiedzieć rodzicom. Nie pozwoliłem mu. Twierdził, ze to jest złe, ale ja wtedy twierdziłem inaczej. Pokłóciliśmy się i to nawet ostro. Dzień później odbyły się ten wyścig. Na samym początku ja miałem wziąć udział, ale pech się stał i skręciłem kostkę. Jak Luke o tym usłyszał od razu poszedł do Filipe i powiedział, że on weźmie udział. Nie odzywaliśmy się do siebie, po tej cholernej kłótni, ale tak naprawdę trzymałem za niego kciuki. Jakieś 15 minut przed wyścigiem pod słyszałem jak Luke rozmawiał ze swoim kolegom i mówił, że tak naprawdę nie chce jechać, ale chce przyrównać Filipe i tak właściwie to on mu kazał jechać, bo inaczej wkopie mnie policji, że to niby ja handluje narkotykami. Wyścig skończył się tragicznie. Luke zmarł na miejscu. Nie potrafiłem sobie tego wybaczyć. Przez cały czas osądzałem siebie o to, że zmarł, ale dopiero później zrozumiałem, że on to zrobił dla mnie. Chciał mnie chronić, robił to też pod presją, szantażem. Po pogrzebie przeprowadziłem się wraz z rodzicami tu, do Los Angeles. Wyjechaliśmy bez słowa, bez pożegnania. Zacząłem tak jakby nowe życie. Od śmierci Luke’a nie tknąłem tego gówna. Przez to straciłem mojego przyjaciela, a co najważniejsze brata.-Skończyłem swój monolog i starłem jedną łzę z mojego policzka.
tym nie wiedzieli, ale gdy ich nie było w domu postanowiłem wciągnąć kokainę. Zapomniałem, że Luke mój brat, był w domu i gdy zacząłem wysypywać narkotyki wszedł do pokoju. Na początku myślał, że rozsypałem cukier, ale po chwili się zorientował, że to jednak nie jest cukier. Chciał powiedzieć rodzicom. Nie pozwoliłem mu. Twierdził, ze to jest złe, ale ja wtedy twierdziłem inaczej. Pokłóciliśmy się i to nawet ostro. Dzień później odbyły się ten wyścig. Na samym początku ja miałem wziąć udział, ale pech się stał i skręciłem kostkę. Jak Luke o tym usłyszał od razu poszedł do Filipe i powiedział, że on weźmie udział. Nie odzywaliśmy się do siebie, po tej cholernej kłótni, ale tak naprawdę trzymałem za niego kciuki. Jakieś 15 minut przed wyścigiem pod słyszałem jak Luke rozmawiał ze swoim kolegom i mówił, że tak naprawdę nie chce jechać, ale chce przyrównać Filipe i tak właściwie to on mu kazał jechać, bo inaczej wkopie mnie policji, że to niby ja handluje narkotykami. Wyścig skończył się tragicznie. Luke zmarł na miejscu. Nie potrafiłem sobie tego wybaczyć. Przez cały czas osądzałem siebie o to, że zmarł, ale dopiero później zrozumiałem, że on to zrobił dla mnie. Chciał mnie chronić, robił to też pod presją, szantażem. Po pogrzebie przeprowadziłem się wraz z rodzicami tu, do Los Angeles. Wyjechaliśmy bez słowa, bez pożegnania. Zacząłem tak jakby nowe życie. Od śmierci Luke’a nie tknąłem tego gówna. Przez to straciłem mojego przyjaciela, a co najważniejsze brata.-Skończyłem swój monolog i starłem jedną łzę z mojego policzka.
-Leon.. Ja nie wiem co powiedzieć. W ogóle nie powinnam
pytać. Ale nadal nie mogę uwierzyć, że ty naprawdę ćpałeś.-Spuściłem głowę w
dół. Nie będę teraz potrafił spojrzeć jej w oczy. Teraz wie kim jestem. Wie, że
nie jestem idealnym chłopakiem.
-Popatrz na mnie.-Powiedziała po chwili. Wykonałem jej
polecenie.
-Wiem pewnie teraz nie będziesz chciała mnie znać, bo nie
wiesz czy znowu nie wrócę do narkoty…-Nie dokończyłem. Przerwała mi całując
mnie.
-Nadal chcę cię znać, bo cię kocham. I wierze, że już nigdy
tego świństwa nie tkniesz.-Uśmiechnąłem się w jej stronę smutno.
-Tylko, że… Muszę wyjechać do Rzymu.
-Co? Ale po co?
-Chcę załatwić tą sprawę z Filipe twarzą w twarz, bo
inaczej…
-Inaczej co?
-Z-zrobią ci coś.-Szepnąłem. Momentalnie chwyciła mnie za
rękę i lekko ją ścisnęła.
-Przez ten czas, gdy wyjadę będziesz u Federico.
-Ale mogę być w swoim mieszkaniu.
-Nie. Oni mogą cię w każdej chwili znaleźć. Federico będzie
wiedział co robić, a przecież zawsze Ludmiła może do ciebie przyjść, bo znając
życie jeszcze dzisiaj wylądują w łóżku.
-Znając Ludmiłę to tak.-Zaśmiała się.-A na ile
pojedziesz?-Dodała po chwili.
-Dwa góra cztery dni.-kiwnęła głową. Uśmiechnęła się blado w
moją stronę i spuściła głowę w dół. Odwzajemniłem uśmiech po czym przytuliłem
ją do siebie. Nie pozwolę jej skrzywdzić ani teraz, ani później.
Obecnie
stoję na lotnisku i czekam na swój oraz Jessici samolot. Ona dzisiaj odlatuję,
a ja wylatuję. Kurde zlitujcie się nade mną! Jest piata rano czekam na ten
głupi samolot od trzydziestu minut sterczę wraz z kuzynką, a go nadal nie ma!
-Pasażerowie lotu LA Rzym proszeni do wejścia A6.-Słysząc to
od razu skierowaliśmy się wraz z McQueen w stronę wejścia. Gdy znajdowaliśmy
się już na pokładzie musieliśmy wyłączyć wszelkie urządzenia elektroniczne. No
to czeka nas długa podróż.
Dochodzi
godzina jedenasta, a my dopiero dolecieliśmy do Rzymu. Podwiozłem Jess do domu
po czym pojechałem do pierwszego lepszego hotelu, aby wynająć pokój na te parę
dni. Gdy już to zrobiłem usiadłem na hotelowym łóżku wyciągnąłem telefon z kieszeni,
wybrałem numer do Filipe. Siedziałem i gapiłem się w ekran urządzenia
zastanawiając się czy zadzwonić czy nie. Przynajmniej Castillo jest bezpieczna.
Mimowolnie na wspomnienie o mojej dziewczynie uśmiechnąłem się. No dobra raz
kozia śmierć. Pomyślałem klikając jednocześnie zieloną słuchawkę.
-Witam cię mój przyjacielu. Myślałem, że już nie zadzwonisz.
-Jednak źle myślałeś.
-Mniejsza. Jesteś już w Rzymie?
-Ta..
-Przyjedź do starego szpitala. Bądź za 10 minut.-Powiedział po
czym się rozłączył. Do cholery w co ja się wpakowałem?
Jestem
już na miejscu. Ciągle mnie zastanawia jedno. Po co chciał się spotkać w starym
opuszczonym szpitalu? Na wszelki wypadek wziąłem swój pistolet. Tak, tak. Mam
swój własny pistolet. Ale mam na niego zgodę! Więc jest okay. Wszedłem do
walącego się budynku. Gdy byłem na pierwszym piętrze usłyszałem gwizdanie.
Czyli jest tu Filipe.
-Witam, witam. Dawno się nie widzieliśmy. Prawda Vardas?
-Prawda. Chociaż mi to było na rękę.-Mruknąłem.
-Acze, mamy ją.-Jaki kuźwa znowu Acze? I kogo do cholery oni
mają?
***
Od autorki: Nie bijcie po raz kolejny! Błagam! Nie dość,
że dodaje rozdział w niedzielę to do tego kończę w takim momencie.
Przepraszam nie bijcie! Ha! I jednak się wyrobiłam i dodałam
wcześniej niż wieczorem!
Kupię wam lizaka, ale mnie tylko nie bijcie! xD Nie no teraz tak na serio.
wcześniej niż wieczorem!
Kupię wam lizaka, ale mnie tylko nie bijcie! xD Nie no teraz tak na serio.
Leosiek już w Rzymie. Spotyka się z Filipe twarzą w twarz.
Jak myślicie kogo mają wspólnicy F.? Dowiecie się w następnym
rozdziale.
Do następnego!
9 komentarzy-> Chapter 16.
Buziaki,
Daria *-*
#Królik Królik *-* (dla mnie zawsze będziesz królikiem ;*)
OdpowiedzUsuńHej haj heloł!
UsuńCo tam? Jak tam?
Już po świętach! Matko jak dobrze. Już nie mogę patrzyć na jedzenie. :*
P.E.R.E.Ł.K.A.
Wybaczyła mu wszystko, a on streścił jej swoje życie z tamtych okropnych czasów :)
Ahhhh jak dobrze, że jej powiedział, a ona mu nie zrobiła awantury :)
Wyjechał. Vils pod opieką Fede.
Czy aby na pewno?
Mam złe przeczucia...coś mi się wydaje, że to Violke mają :(
Ze to o nią chodziło temu kolesiowi ;)
Czekam na next :*
Buziaczki :* ❤
Maddy ❤
#Karolina Ferro *-*
OdpowiedzUsuń#Ryan *-*
OdpowiedzUsuńKocham Leona w tym opowiadaniu
Usuń❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤
,, Skończyłem swój monolog i starłem jedną łzę z mojego policzka"
Będę przytaczać te jego cudowne wypowiedzi
,, Nie będę teraz potrafił spojrzeć jej w oczy. Teraz wie kim jestem. Wie, że nie jestem idealnym chłopakiem"
❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤
Kocham twoje opo. Jest cudowne a León - istny Bóg. Boshe a jak mówił V na początku o tym bracie to się popłakałam. Wiedziałam że twoja historia prędzej czy później wywoła u mnie łzy. Leoniasty ćpał. Kurde taka akcja. A co ty na to żeby nasz Lajon wrócił do nałogu? No nie wiem, nie wiem. xd ❤❤
McQueen już w Rzymie razem z Lajonem. Ona do domu a Leon idzie walczyć o bezpieczeństwo. Ej a pewnie Filipe porwał Jess i mówił temu całemu Aczeowi, że ją mają. A porwali ją bo się im z Violą pomyliła. True Story ❤❤❤
Czy tylko mi ten Acze kojarzy się z książką,, Chłopcy z Placu Broni"? Mega uderzające podobieństwo jak dla mnie xd
Kochana zakładam, że next będzie już w nowym roku? Jeśli tak to ostatni post i ostatni kom w 2015. Szybko zleciało nie?
Pozostaje mi życzyć wspaniałej imprezy Sylwestrowej. Sukcesów w nowym roku. Więcej perełek. Do zobaczenia w New Year!
Love,
Ryan
jo <3
OdpowiedzUsuńNiesamowity rozdział! Z niecierpliwością czekam na następny ❤❤❤
OdpowiedzUsuńJestem nowa!
OdpowiedzUsuńNadrobiłam i jestem!
Rozdział BOSKI *-*
Trafiasz na moją liste blogów.
Serdecznie zapraszam do mnie.
Czekam na next!
Życzę weny i pozdrawiam :*
Huhu
OdpowiedzUsuńOstro się robi.
Violetta nareszcie się dowiedziała.
Leon poleciał do Rzymu.
Przypuszczam, że mają Violke.
Wróżbita Maciej xD
Jak zawsze treściwie
bo inaczej nie umiem.
Cudowne i czekam na next.
Cudowny.
OdpowiedzUsuńMają V? Rodziców? J? Kurczę, musiałaś skonczyc w takim momencie? Miodzik
Zapraszam do siebie
Cudoo! ♡
OdpowiedzUsuńCudeńko
OdpowiedzUsuńSylwia Blanco ��
Rozdział cudny
OdpowiedzUsuńPrzypuszczam że mają Vils ale czekam na next
Kochany i piękny.
OdpowiedzUsuńPotrafisz pisać, że ho, ho!!!
♡♡♡
Melloniasta:*
Piękny <3
OdpowiedzUsuń