środa, 30 września 2015

Miejsce I By. Victoria



Gatunek: Romans, Dramat.
Para: Diego i Violetta (Diegoletta).
Ilość stron: 4.
Autor: Victoria.









"Black Canary"

23.04.2014

Czuła jak pojedyncze krople wody spływają po jej brązowych delikatnych lokach, mimo iż pogoda utrudniała widoczność jej oczy rejestrowały każdy nawet najmniejszy ludzki ruch z największego wieżowca na Manhattanie.
Zaciskając już bolącą pięść z każdą chwilą przypominały jej się przykre wspomnienia dotyczące jej przeszłości i tego, co się wydarzyło po przyjeździe do Buenos Aires.
Każdego dnia od śmierci jej siostry chciała naprawić swoje błędy…lecz na próżno, gdzie wtykała swoje dłonie w czarnych rękawiczkach bywało tylko gorzej.
Podniosła się z dachu słysząc odgłosy chodzenia i delikatnie się uśmiechnęła a następnie ubrała czarną maskę.
- To jak Diego gotowy, aby zabić prawą rękę Montero ? – zapytała nie patrząc na chłopaka a wlepiając wzrok w podjeżdżającą białą limuzynę.
- Tak…ale jak coś pójdzie nie tak to nas zabiją jak psy.
- Słuchaj – zaczęła. – Ja nie mam nic do stracenia a ty bardzo dużo..jakby coś poszło nie tak to uciekaj - podeszła i złapała go mocno za ramiona. - Nie przejmuj się mną…ratuj swoją dupę.
Violetta wpatrywała się w zdumione i wystraszone oczy Diego..a z jej czekoladowych oczów poleciały łzy, nie chciała jeszcze się żegnać chciała żyć, ale powoli wchodziła już w stan depresji…nie chciała, aby odeszła i mówili o niej, że przegrała przez byle, jaką depresję.
- Dobrze… - wybełkotał. - chodźmy idziemy.

***

 Wyszli na najwyższe piętro wieżowca, które należało do największej szychy pośród mafii. Każdy przedstawiciel prawa wie, że Cortez  jest grubą rybą a mimo to nikt go nie wsadził do więzienia. Ale ktoś w końcu musiał wydać na niego wyrok. Wyrok śmierci za odebranie życia tylu nie winnym ludziom. Biznesmen mieszka w najwyższym drapaczu chmur na Manhattanie, do którego dostęp jest zupełnie nie możliwy. Ale jak się nie da wejść dołem to próbuje się górą. W miejscu, w którym każdy chciał mieszkać i podziwiać piękną panoramę miasta znajdowało się jego biuro. I właśnie przy widoku zachodzącego słońca umrze.

Otworzyła drzwi tarasowe i weszli do środka. Popatrzyli na siebie i bez słów rozumieli się. Wyjęli broń i w pełnej gotowości ruszyli przed siebie. Małżeństwo błądziło przed długie korytarze, w których mogło się wydać, że jest tam miliard małych biur. Po wybraniu kolejnej drogi skręcili w lewy korytarz, w którym usłyszeli rozmowę dwóch ochroniarzy Corteza. Dziewczyna w porę szarpnęła chłopaka za rękaw, aby ich nie zauważyli i przysunęli się do ściany. Delikatnie wychyliła głowę zza ściany i zaczęła podsłuchiwać rozmowę.
          - Myślisz, że koleżanki pana Corteza przyjdą też do nas ? - zaśmiał się mężczyzna w czarnym garniturze. Oboje byli facetami o masywnej posturze, ale różniło ich w zasadzie wszystko. Kolor włosów oczów karnacja.
          - Wątpię – powiedział i podrapał się po głowie a następnie trącił żółtą kartę magnetyczną.
Na twarzy dziewczyny pojawił chłodny uśmiech a następnie popatrzyła na chłopaka i pokazała palcami na dwóch mężczyzn a następnie zaczęła odliczać czas. Podeszli ich od tyłu i jednym ruchem ich ogłuszyli. Ciała opadły na podłogę, po czym dziewczyna oderwała kartę z paska. Obrócili się i ujrzeli drzwi, które były wykonane z prawdziwego drewna i prowadziły do biura szefa. Widząc te kilka metrów, które dzielą je od Corteza wciągnęła powietrze nosem a wypuściła je ustami. Znów przekręciła głowę i popatrzyła na chłopaka, ale tym razem promiennie się uśmiechnęła. Podeszli do drzwi a dziewczyna przyłożyła kartę do czytnika, który znajdował się po lewej stronie obok drzwi. Młody chłopak po usłyszeniu pozwolenia na wejście do biura otworzył drzwi sporym kopniakiem.

W biurze naprzeciwko drzwi na skórzanym czarnym fotelu siedział wygodnie cel całej akcji. Był uśmiechnięty a przez to dało się zauważyć jego złote zęby. Był totalnym przeciwieństwem szczupłego faceta po czterdziestce a mimo to młode kobiety za nim szalały. Był tak zainteresowany swoją prywatną striptizerką,  która tańczyła przy panoramie Manhattanu, że z początku nie zauważył, kto go niespodziewanie odwiedził.  Gdy obudził się z zachwytu impreza nagle się skończyła a jego przyjaciółki przeraziły się widokiem dziewczyny w czarnym kombinezonie i z maską na twarzy, która była z góry do dołu zaopatrzona w broń różnej maści i chłopaka, który był w kominarce a dłoni trzymał broń krótką i mierzył nią w Corteza. Oczy szefa mafii były duże i przerażone, ale mimo to jego lewa ręka zmierzała do przycisku, który przywołuje ochronę. Diego w porę zauważył zmyłkę Corteza i skierował broń na jego rękę.
           - Zostaw to albo odstrzelę ci tą łapę ! - krzyknął chłopak, który ogłuszył wcześniej ochroniarza.
 Cortez zastygł z dłonią w górze, ale drugą wyjął pistolet z szuflady biurka i bez jakiegokolwiek poczucia winy strzelił w głowy dwóch młodych dziewczyn. Dziewczyna w czarnym kombinezonie widząc, gdy ciała młodych dziewczyn opadają na podłogę wyjęła nóż i z precyzją rzuciła w ramię Corteza. Wydał jęk bólu i upuścił broń na podłogę a jego cała ręka krwawiła. Zrobiła lekki rozbieg i wskoczyła na jego biurko. Złapała go za czerwony i zupełnie tandetny krawat i przyciągnęła do siebie.
          - Gadaj gdzie jest Montero - powiedziała oczekując niezwłocznie odpowiedzi.
Na jej rozkaz głośno zarechotał a dziewczyna z przyjemnością jeszcze głębiej pchnęła nóż.
Na bolesny ruch dziewczyny przekręcił głowę i jęknął. Znów szarpnęła go za krawat, ale jeszcze bliżej niż przedtem. Obrócił głowę i spojrzał w jej brązowe oczy, które były przepełnione bólem złością i żądzą zemsty.
          - Nic ci nie powiem gówniaro.
          - Będę cię torturować dzień w dzień - nachyliła się i wyszeptała mu do ucha. Mówią o mnie w telewizji prawda ? Jestem ciekawa czy umrzesz z przemęczenia czy z głodu i odwodnienia.
Po groźbie dziewczyny ciało Corteza przeszły ciarki, które nawet dziewczyna w minimalnym stopniu poczuła.
          - Montero jest w Paryżu... Powiem wszystko tylko puść moje ramię nic mi nie rób - błagał.
Puściła jego czerwony krawat i zeszła z biurka, na którym tańczyła pewnie nie jedna striptizerka a jej przyjaciel w kominiarce nadal mierzył w Corteza bronią. Dziewczyna wyciągnęła swoją broń i również obrała cel taki sam jak chłopak.
          - To jak mój przyjacielu, strzelamy ? – zapytała  i równocześnie strzelili w głowę Corteza. Dwie kule idealnie trafiły w jego głowę a krew ochlapała wszystko w przestrzeni jednego metra. Usłyszeli alarm, który Cortez chciał włączyć, a dziewczyna wiedziała, że na ucieczkę mają tylko dwie minuty zanim przyjedzie tu policja.
         - Gliny przyjadą tu za dwie minuty ! - krzyknęła Violetta próbując przekrzyczeć alarm.
        - To pewnie ci ochroniarze - odpowiedział. – Zapewne już się obudzili.
Drzwi, którymi chwilę temu weszli zostały wyważone przez dwóch masywnych mężczyzn. Chłopak w odpowiednią porę wyjął dwie strzykawki, które były przyczepione do paska i rzucił jedną dziewczynie. Mocnym chwytem złapał jednego ochroniarza za szyję i wbił mu strzykawkę w ramię. Dziewczyna zrobiła to samo i puściła ciało na ziemię. Po ich uśpieniu zaczęli wlec ciała na środek biura a następnie włożyli im pistolety do rąk, którymi zabito Corteza. Usłyszeli syreny policyjne i zwrócili się do jedynego miejsca ucieczki. Przed nimi były tylko okna, na których rozlała się krew młodej dziewczyny. To była jedyna droga ucieczki z tego wieżowca, która prowadziła 55 pięter w dół. Rozpędzili się i wyskoczyli przez okno, które rozbiło się na milion kawałeczków. Złapali się wystającej liny, która została po remoncie wieżowca i zjechali na dół aż do ulicy. Okna, które były ich jedyną ucieczką przed policją znajdowały się z przodu budynku a wejście, które było już obstawione przez policję znajdowało się po drugiej stronie wieżowca, niekompetentny projekt architekta pomógł im w ucieczce.

***

                                                        
03.07.2015
Sięgnęła po zaproszenie, które było zaadresowane do państwa Hernandez. Delikatnie otworzyła kopertę kawałkiem paznokcia i zaczęła czytać zawartość.

Serdecznie zapraszamy,
Violettę i Diego Hernandez na ślub Leona i Gery, który odbędzie się 23 września….

Violetta przestała czytać i zmięła zaproszenie, a następnie rzuciła je na ziemię. Nie chciała się pojawić na ich ślubie, gdyby kilka lat temu wybaczyła Leonowi tamten pocałunek to pewnie ona z Verdasem wysyłali zaproszenia odnośnie ich ślubu…nie chciała również, aby dowiedział się o tym Diego - jej mąż.
Podniosła zmięte zaproszenie w kulkę i wsadziła je do kosza. Była okropnie zła, a nawet wściekła…kierowała się chwilą nie myślała zbyt wiele.
Opadła na kanapę i schowała twarz w dłoniach…w głowie cały czas miała przeczytany wcześniej tekst.
Ślub…Leona…i…Gery…Violettę…Hernandez…
Podniosła się z kanapy i wzięła tylko szarą bluzę a następnie wyszła z domu. Wszystko dla niej przestało mieć jakikolwiek sens, ona małżeństwo z Diego czy nawet bycie Black Canary… .
Szła tam gdzie ją nogi poniosą zupełnie bez celu, gdy stworzyła kanarka myślała, że to świetny pomysł, że dzięki temu pomoże ludziom a okazało się, że sama stała się osobą potrzebującą.
Przechadzała się ulicami pięknej Francji, w której mieszka odkąd wzięła ślub z Diego i nie mogła uwierzyć, że w tym samym mieście mieszka jej dawna wielka miłość.…która niestety nigdy nie zardzewiała.
Gdy sięgnęła do kieszeni w poszukiwaniu papierosa, wyczuła kartkę papieru…wyjęła ją a następnie ją rozwinęła.
Ujrzała tam narysowanego kanarka z zamazanym brzuszkiem…to narysowała tego dnia, w którym całkowicie go straciła. Na zawsze…
Rozejrzała się wokoło…była zupełnie sama na moście, na którym jeszcze kilka chwil temu było mnóstwo ludzi i zakochanych w sobie par… .
Podeszła do barierki mostu i spojrzała w dół, ale poczuła czyjeś silne dłonie zaciskające się na drobnej szyi dziewczyny.

          - Naprawdę kanarku chciałaś mnie zabić ? – usłyszała głos Montero. – Mnie się nie da zabić…zawsze będę o krok przed tobą.
 - Jak…zginę..to razem z tobą sukinsynu…- wydusiła i na tyle ile mogła przechyliła się za barierkę.
Violetta spadła razem z szefem największej mafii, jaka mogła chodzi po ziemi…znał go każdy człowiek…zabił tysiące osób, ale aż do tamtej pamiętnej chwili…gdzie Black Canary poświeciła swoje życie.

Tak jest koniec biografii mojej ukochanej matki – sławnej piosenkarki za dnia i czarnego kanarka, gdy zapadał zmrok.
Oficjalne skutki śmierci są prawdziwe, znaleźli jej ciało w rzece na południu Francji.
Niestety, ale nie pamiętam, jedynie coś o niej wiem z opowiadań mojego ojca Diego, który umarł na raka kilka miesięcy temu.
Ludzie często mnie pytają, dlaczego to robię, otóż, dlatego aby ludzie poznali jej prawdziwą twarz…
Wiem, że ona zawsze będzie przy mnie tak samo jak mój ojciec…
Summer Hernandez,  Black Canary.
Nigdy o niej nie zapomną….a w szczególności ja.
***
Od autorki: I to ostatni na dziś OS!
Mam nadzieję, że się wam podoba tak samo jak mi ^^
Po raz kolejny  daję wam link do rozdziału 2 xD
Zapraszam do komentowania->[KLIK]  

1 komentarz:

  1. Brak słów...
    Naprawdę! Nie mogę się wysłowić!
    Napiszę tylko...
    Rewelacyjne!
    Gratuluję autorce tego dzieła!

    Buziaki

    OdpowiedzUsuń

Każdy Wasz komentarz wywołuję uśmiech na mojej twarzy oraz motywuję do dalszego pisania, za co Wam serdecznie dziękuję! ❤

Statystyka

Informacje

Blog opowiada o losach bohaterów serialu "Violetta". Nie jest odwzorowaniem serialu.

Rozdziały są publikowane w każdą niedzielę.


Szablon widnieje od 12.08.2015 r.

Wykonał go mój grafik.
Treść zawiera wulgaryzmy, bez treści erotycznej.

Kontakt:
setka.verdas@o2.pl
Data założenia bloga: 21.02.2015 r.
Tytuł aktualnego opowiadania: "In My Dreams"


Pozdrawiam, Daria.

Obserwatorzy

Moja lista blogów, które czytam ^^

Tłumacz! ;D

© 2015 Daria Jorgistas
BDSGN