Jorgi Verdas.
Wszedłem do mieszkania Castillo. Zaprowadziła mnie do salonu. Usiadłem na kanapie.
-Kawy, herbaty, soku czy może coś mocniejszego?
-Przystanę na herbacie.
-Dobrze zaraz przyniosę.-Odparła i szybkim krokiem skierowała się w stronę kuchni. Przez ten czas, gdy Violetta była w wymienionym wcześniej pomieszczeniu siedziałem na kanapie i czekałem. Zobaczyłem na stoliku ramkę ze zdjęciem, na którym była na oko sześcioletnia dziewczynka bodajże z mamą.
-Proszę twoja herbata.
-Dziękuję. Mam pytanie.
-Tak?
-To ty jesteś na tym zdjęciu?
-Tak razem z mamą…-Rzuciła cicho i od razu posmutniała.
-Ej… Co jest?
-Nie nic. Tylko po prostu brakuje mi moich rodziców.
-Mieszkają w innym kraju?
-Nie, nie żyją…-Powiedziała ze łzami w oczach. Osłupiałem. Po cholerę ja się jej oto pytałem?!
-Przepraszam nie powinienem pytać.
-Nie nic się nie stało przecież nie wiedziałeś.-Tłumaczyła, ale przerwał jej dzwonek. Poszła w stronę drzwi.
Violetta
Kogo tu
niesie o tej godzinie? Otwieram drzwi i widzę tam mojego byłego. -Alex? Co ty tu do cholery robisz?!
-A to już nie można odwiedzić swojej dziewczyny?
-Nie jestem twoją dziewczyną! Zerwaliśmy dwa lata temu po tym jak mnie zdradziłeś!
-Nie jesteś? Zaraz zobaczymy.-Oznajmił i zaczął się do mnie dobierać.
-Leon!-Krzyknęłam, a zielonooki zjawił się momentalnie obok mnie. Odepchnął Alex’a . Ja wykorzystałam moment i schowałam się za plecami Verdas’a.
-Eee. Co ty koleś wyprawiasz?
-Słuchaj no. Nie wiem jak masz na imię, ale wiem tylko jedno, że Viola nie chce, żebyś tutaj był więc spadaj.
-Bo co mi zrobisz? Nie zabronisz mi tu być.-Odpowiedział z głupawym uśmieszkiem. Leon się wkurzył i już miał walnąć Wellman’owi w twarz, ale go powstrzymałam.
-Dobra wypierdalaj mi stąd. Nie chcę cię widzieć na oczy tak samo jak Violetta.-Warknął Verdas w stronę Wellman’a. W mgnieniu oka Alex’a już nie było.
-Nic ci nie jest Violu?
-N-nie…-Wyjąkałam przez łzy.
-Na pewno?
-Tak.
-No to chodźmy do salonu dokończyć naszą herbatę.
-Leon?
-Hym?
-Dziękuję.
-Nie ma za co.-Odparł z szerokim uśmiechem na twarzy. Odwzajemniłam uśmiech. Szatyn patrzył na mnie jak na jakiś obrazek. Wykorzystałam moment jego nie uwagi i szybkim krokiem go ominęłam.
-Ej!
-No co?-Bąknęłam ze śmiechem.
-Nic.-Rzucił, także ze śmiechem. Weszłam do salonu i opadłam na kanapę. Rozmawialiśmy dobre dwie godziny o wszystkim i o niczym. Śmialiśmy się z byle czego, aż poczułam, że w tylnej kieszeni moich spodni coś wibruje. Okazało się, że to SMS od Ludmiły.
-Nie obrazisz się jak odpisze przyjaciółce?
-Nie. Odpisuj.-Oznajmił z tym jego powalającym uśmiechem.
Cześć V. Jak tam spotkanie?
Przepraszam, że tak późno piszę, ale musiałam
pilnować Emmy, bo siostra mi ją przywiozła.
Hej Lu! Spotkanie przebiegło super :D
Jejku jak ja dawno nie widziałam Emmy! Ile ona już ma? 3 latka?
A teraz nie mogę pisać mam gościa :)
Tak, trzy :D
Jakiego masz gościa? Czy ja o czymś nie wiem?
Twój nowy chłopak? Czy może Francesca?
O więcej nie pytam, bo i tak jutro się spotkamy ;)
Skończyłam
pisać z Luśką po czym wzięłam do ręki kubek herbaty i napiłam się.
-Wiesz co,
jest już wpół do jedenastej. Będę już leciał.-Dobrze. Chodź wyprowadzę cię.-Powiedziałam wstając z sofy. Szliśmy w kierunku drzwi wejściowych. Otworzyłam drzwi, a Verdas wyszedł na zewnątrz.
-Dzięki za herbatę.-Uśmiechnął się.
-A ja dziękuję za to, że przyniosłeś mi torebkę, a tak w ogóle nie wiem co bym zrobiła gdyby cię tu nie było i Alex by przyszedł
-Już mówiłem. To dla mnie drobiazg.-Znowu się uśmiechnął. Podeszłam do niego i pocałowałam w jego aksamitny policzek.
-Do zobaczenia Violu.
-Tak, do zobaczenia.-Odparłam. Zamknęłam drzwi na klucz. Poszłam do łazienki i nalałam wody do wanny wraz z płynem brzoskwiniowym. Rozebrałam się i weszłam do wody. Na dziś mam dość przeżyć jak na jeden dzień, więc chyba taka kąpiel mi nie zaszkodzi. Prawda? Po piętnastu minutach wyszłam z wanny i wytarłam się ręcznikiem. Ubrałam się w koszulę nocną po czym potruchtałam do łóżka. Położyłam się i przykryłam kołdrą. Po paru minutach odpłynęłam do krainy morfeuszy.
***
Od autorki: Hej wszystkim! I jak oceniacie to do góry ↑?
Przepraszam, że jest taki krótki :/ Nie miałam za bardzo czasu.
Leon ratuje Violkę przed Alex'em ^^
Lu ciekawa kto siedzi z V.
Gadali dwie godziny *0* O jejku xD
Widzieliście już zakładkę "Bohaterowie"? Nie? To zapraszam-> [KLIK]
Zapraszam też do zakładki "Spis treści" ;) Są tam tytuły rozdziałów do przodu. -> [KLIK]
Jutro od godziny 12.00 będą wstawiane OS kokursowe dziewczyn :)
Widzieliście już zakładkę "Bohaterowie"? Nie? To zapraszam-> [KLIK]
Zapraszam też do zakładki "Spis treści" ;) Są tam tytuły rozdziałów do przodu. -> [KLIK]
Jutro od godziny 12.00 będą wstawiane OS kokursowe dziewczyn :)
Do następnego :*
8 komentarzy-> Chapter 03.
Buziaki,
Daria *-*
#Honey *-*
OdpowiedzUsuńSuuper!
OdpowiedzUsuńRewelka xD
Czekam na next!!!
Szakaalaka bum bum bum! Bumerang Królik nadciąga!
OdpowiedzUsuńAaaa zajebisty rozdział.
Cudeńko. ♡ ♥ ♡
Verdas na herbatce u Vils.
Dupek Alex. Leon obrońca. Ciekawska Lu.
Dobrze, ze Leon był u Vils. Obronił ja przynajmniej.
Dziękuję za zajęcie miejsca dla Króliczka!
Czekam na next :-)
Pozdrawiam Królik!
Buziaczki :* ❤ ❤ ❤ ❤
Dopiero teraz sprawdziłam pocztę i zobaczyłam twój mail . Dziękuję za dedykację , a tak w ogóle wspaniały rozdział .
OdpowiedzUsuńGenialny
OdpowiedzUsuń*Jesli czytasz ten komentarz, chyba, ze zalezy Ci tylko na ich liczbie*
OdpowiedzUsuńPomysl, moze Twoje rozdzialy nie sa, az tak dobrze, aby zaslugiwaly na 8 komentarzy :/
Cudo *.*
OdpowiedzUsuńLeon jaki waleczny.
Alex po co żeś przylazł? Hę
Wracając do Leona. W serialu bardzo lubię jego postać ale w tym opowiadaniu jest ideałem ideału.
Czekam na next ♥♥♥