niedziela, 12 kwietnia 2015

Rozdział 19-UWIERZ MI.

Zostaw komentarz. To mnie motywuje.



 Ten rozdział dedykuje mojej przyjaciółce oraz kuzynce!<3
*Francesca*
 Nie mogę uwierzyć! Leon i Viola są razem! Jeszcze trochę i będzie mały Verdas'ek!
-Lara! Nie uwierzysz co się stało!



-No mów co!
-Leon i Vils są razem!
-Na prawdę?!
-Tak! Mały Verdas'ek będzie, ale nie teraz!
-Czekaj za dzwonie do niego z gratulacjami.
-Ok. Ja muszę lecieć, bo się umówiłam.
-Chwila, chwila z kim?
-A z takim jednym...
-Em... to ten z kawiarni Summer Cafe?
-No...
-Ok. O więcej nie pytam. Leć!

*Lara*
Dobra to teraz wystarczy za dzwonić do Leona.

-Halo?-Zapytał od niechcenia.
-Hej Leon! Gratuluje!
-Dzięki bardzo.
-Przeszkodziłam w czymś?
-No tak jakby...
-Dobra nie będę wam przeszkadzać pozdrów Vils.
-Ok. To na razie!
-Pa.

*Leon*
Czy one nie dają mi spokoju? Pewnie już obmyślają jak nadać imię mojemu dziecku, którego nawet nie planujemy.
-Skarbie Lara cię pozdrawia.
-Dziękuje. A teraz chodź się usiądź, bo mam ochotę się do ciebie przytulić-Powiedziała. Bez zawahania usiadłem koło niej, a Violcia się we mnie momentalnie wtuliła.

*Violetta*
 Siedzieliśmy tak wtuleni w siebie, ale nagle zaczął mi dzwonić telefon. Nie chętnie oderwałam się od Leona i odebrałam.

-Halo?
-Violu?
-Tak mamo. Coś się stało?
-Violu przyjedź jak najszybciej do szpitala na Colors dreams 15!
-Dobrze mamo, ale dlaczego?
-Twój ojciec...On miał wypadek jest w poważnym stanie.
-Dobrze mamo już jadę!

Rozłączyłam się i zaczęłam płakać.
-Kochanie co się stało?-Zapytał zielonooki szatyn siedzący obok mnie.
-Musimy jechać do szpitala mój tata miał wypadek.
-Dobrze chodźmy.

*15 minut później*
Jesteśmy już na miejscu. Szybkim krokiem poszłam do recepcji.
-Dzień dobry. Gdzie leży German Castillo?
-Dzień dobry, a kim pani jest dla tego pana?
-Córką.
-W takim razie sala numer 7 trzecie piętro.
-Dziękuje do widzenia.
 Zmierzałam w wyznaczonym kierunku. Przed salą siedziała moja mama z Federico.
-Mamo i co z tatą?
-Lekarze dają mu małe szanse na przeżycie. Miał bardzo poważny wypadek.-Mówiła płacząc.
-Można do niego wejść?
-Na razie nie. Robią mu badania. A kto to jest?-Powiedziała wskazując na Leona.
-Mamo to jest Leon. Mój chłopak.
-Ah tak! Wiem już, który. Miło mi, Angeles Castillo.-Odparła podając mu rękę. W tym momencie lekarz wyszedł z sali.
-Panie doktorze co z nim?
-Pan German jest bardzo osłabiony. Jego organizm już powoli nie wytrzymuje.
-Można do niego wejść?
-Tak można, tylko pojedynczo.
-Dobrze dziękuje.
Weszłam do sali, a tam leżał mój tata. Był cały blady jak ściana, nie ruszał się wcale. Usiadłam na fotelu obok łóżka.
-Violetta...-Wyszeptał prawie niesłyszalnie moje imię.
-Tato... Błagam. Walcz zrób to dla mnie, dla mamy, dla Federico, dla nas...-Powiedziałam płacząc.
-Nie Violu... Nie dam rady. Jestem wykończony. Mój dom już nie będzie tu, a tam do góry.
-Nie! Nie mów tak! Wyjdziesz z tego!
-Violu... Obiecaj mi, że będziesz szczęśliwa, że się nie poddasz. Pamiętaj kocham cię...
-Też cię kocham tato...-Popatrzyłam na urządzenie, które stało koło łóżka. Na ekranie pojawiła się prosta linia i głośny pisk.On nie żyje!~Krzyczała moja podświadomość. Szybko nacisnęłam przycisk umieszczony na ścianie. Pięć sekund później lekarze przybiegli do sali i mnie wyprosili.Usiadłam bezradnie na krześle i łzy zaczęły mi same lecieć.
-On nie żyje...On nie żyje!-Krzyczałam przez łzy.
-Violu spokojnie. Będzie dobrze.-Uspokajali mnie.
-Nie! Nie będzie dobrze! Mój tata nie żyje!-Podeszłam do Leon i go przytuliłam. Potrzebuje go. Mam teraz tylko w nim i w mamie wsparcie.
-Mam dla państwa przykrą wiadomość.-Oznajmił lekarz.
-Pan German nie żyje. Kazał przekazać jeszcze, żeby jego córka była szczęśliwa z chłopakiem, który ją kocha, synowi z dziewczyną, która go kocha, a swojej żonie, żeby była szczęśliwa z każdego dnia spędzonego w towarzystwie dzieci lub w samotności...
~*~
Jesteśmy już wszyscy w domu. Właśnie siedzę z Leonem i myślę dlaczego to akurat mi się przytrafiło.
-Leon... Ja będę już iść chcę trochę posiedzieć sama.
-Dobrze skarbie tylko nie zrób sobie niczego. Przyjdę do ciebie wieczorem.-Odparł i pocałował mnie w czoło.
Weszłam do swojego mieszkania i rzuciłam się na kanapę. Zaczęłam myśleć nad sensem mojego życia. Po co ja w ogóle żyje? Po co ja tu w ogóle jestem? Po co?! Przez dwie godziny płakałam. Nie dawałam już rady. Poszłam do łazienki. Sięgnęłam z kosmetyczki żyletkę i usiadłam w kącie. Chciałam już zrobić pierwszą bliznę, ale do łazienki wpadł przestraszony Leon.
-Violu co ty robisz?!-Krzyknął gdy zobaczył żyletkę w mojej dłoni.
-Leon... Jestem bezsilna, nie potrafię tak, nie daję rady...
-Violu. Jesteś od tego silniejsza, pamiętaj. Pamiętaj, że niektóre rzeczy po prostu się dzieją, to nie twoja wina. Pamiętaj, jak piękna jesteś. Pamiętaj, czemu żyjesz. Pamiętaj, że ludzie cię kochają i się o ciebie bardzo troszczą. Nigdy więcej o tym nie myśl. Zostaw przeszłość za sobą. Pamiętaj, jak dobrym człowiekiem jesteś i to, że z czasem będzie lepiej. Wiem, że twój ojciec chce, żebyś była szczęśliwa, chociaż go przy tobie nie ma. UWIERZ MI.-Nic nie powiedziałam. Rzuciłam w kąt żyletkę i wtuliłam się w szatyna.
-Dziękuje...-Wyszeptałam.
-Spokojnie będę przy tobie. Już zawsze.
-Leon... Zostaniesz ze mną na noc?
-Oczywiście skarbie.-Powiedział i pocałował mnie w czoło. Teraz gdy wszystko mi wytłumaczył, zrozumiałam, że warto żyć, że mam dla kogo żyć. Zeszliśmy na dół. Usiadłam na kanapę nadal tuląc się do Leona. Włączyłam telewizor i zaczęliśmy oglądać jakąś komedię. Uspokoiłam się.

*Tydzień później*
 Dzisiaj odbył się pogrzeb mojego ojca. Wszyscy ubrani byli na czarno. Teraz stoję wraz z Leonem przy nagrobku i patrzę na wyryte epitafium na kamiennej płycie.

Św. Pamięci
German Castillo
23.04.1974 r.-17.05.2015 r.
Kochający mąż oraz ojciec.
 
Samotna łza poleciała mi po policzku. Leon widząc to starł mi ją. Położyłam wiązankę kwiatów na grób i skierowaliśmy się w stronę mojego domu. Szliśmy w ciszy. Przyjemnej ciszy. 
-Wejdziesz?-Zapytałam gdy otwierałam drzwi mieszkania.
-Z przyjemnością kochanie.
-Masz na coś ochotę?
-Hm... Na buziaka od ciebie.-Powiedział z chytrym uśmieszkiem. Podeszłam do niego i złożyłam namiętny pocałunek na jago ustach.
-Taki wystarczy?
-Tak kotku.
-Lubię jak tak do mnie mówisz.-Wymruczałam mu do ucha.
-Wiem. Dlatego tak mówię. 
-Dobrze, ale teraz tak na serio. Na co masz ochotę?
-Kawa może być.-Odparł z uśmiechem.
Podreptałam do kuchni i wstawiłam wodę. Z szafki, która jest nad zlewem sięgnęłam dwie szklanki. Nasypałam do nich kawę i zalałam wodą. Zaniosłam je do salonu i postawiłam na szklanym stoliku. Na kanapie siedział Leon i oglądał mój album ze zdjęciami.
-A kto to pozwolił oglądać ten album?
-Oj, nie mogłem się powstrzymać, a po za tym chciałem zobaczyć jak wyglądała moja dziewczyna gdy była mała.-Uśmiechnął się.
-Eh... Niech ci będzie.
-Obejrzałem już wszystkie zdjęcia, ale najsłodsze było to.-Pokazał mi fotografie, a ja się zarumieniłam.
-Zapomniała bym!-Krzyknęłam nagle. Leon Patrzył na mnie zdezorientowany. Wyciągnęłam telefon i weszłam w kontakty. Wyszukałam numer Leona i zmieniłam nazwę z "Leon :D (twój przyszły chłopak :*)" na "Leoś<3".
-To... O czym byś zapomniała?
-Musiałam zmienić nazwę kontaktową do ciebie, ponieważ miałam jeszcze tą "Leon :D(twój przyszły chłopak :*).
-Aha, a teraz masz...?
-"Leoś<3".
-Jak słodko.-Powiedział i cmoknął mnie w policzek.

*Francesca*
Właśnie jesteśmy w drodze do BA. Zostało nam jeszcze jakieś 2 godzinny lotu. Słyszałam, że ojciec Violi zmarł. Pewnie bardzo to przeżywa. W końcu to jej tata, najbliższa osoba zaraz po mamie. Muszę zadzwonić do Leona, że będziemy nie długo u niego.
 

-Halo?
-Hej Leon!
-O hej Fran!
-Słuchaj tak za 2 godziny będziemy u ciebie.
-Co?! Ale jak to?!
-Nie mów mi, że zapomniałeś, że przylatujemy na weekend do ciebie.
-Kuźwa Fran! Zapomniałem!
-No to dobrze, że teraz ci przypomniałam, a nie jak już mielibyśmy wchodzić do twojego domu, bo nie wiadomo co byś robił z Violą.
-Fran... O czym ty myślisz?
-O imieniu dla małego Verdas'ka.
-Co ja wam mówiłem?
-Żebyśmy nie planowali ci dziecka... Tak wiem mówiłeś nam to ze sto razy. Dobra ja będę kończyć, bo powoli będzie trzeba wyłączać telefony. Pa!
-No pa.

*Leon*
Ja pierdole! Zapomniałem, że oni dziś przylatują!
-Leoś co się stało?
-Rodzice z Larą i Fran dziś przylatują, a ja o tym zapomniałem i nie mam przygotowanych pokoi gościnnych.
-No to na co czekasz? Dalej idziemy do ciebie wszystko przygotować!-Zarządziła. Ubraliśmy się i poszliśmy do mojego domu. 
~*~
Przygotowaliśmy wszystkie pokoje gościnne i nawet zdążyliśmy zrobić kolację. Zadzwonił dzwonek do drzwi. Poszedłem otworzyć, a wraz ze mną Viola.
-Hej Leon!-Odezwała się jako pierwsza Lara.
-Cześć wam! Wejdźcie.-Otworzyłem szerzej drzwi i wpuściłem ich do środka. Oczywiście nie obyło się bez przytulenia ze strony rodziców jak i sióstr. Zasiedliśmy do stołu i zaczęliśmy jeść kolacje.
-Pyszne to jest! Sam to wszystko przygotowałeś?
-Nie. Gdyby nie Viola nie dałbym rady nawet przygotować pokoi.-Powiedziałem zgodnie z prawdą. Violetta tylko się do mnie uśmiechnęła. Skorzystałem z okazji, że siedziała obok mnie i złapałem jej rękę pod stołem.
-A jak wam się układa?
-Wspaniale.-Odpowiedziała krótko Viola.
-A jak ci życie leci po utracie ojca?-Zapytała moja mama.-Przepraszam, nie powinnam pytać.-Dodała szybko.
-Nic nie szkodzi. Powiem tak... Gdyby nie Leon pewnie mnie by już tu nie było.
-Co?! Ale jak to?!-Wtrąciła Francesca, a Lara słuchała z nie dowierzaniem.
-Może nie rozmawiajmy na ten temat? Ten okres dla Violetty był bardzo trudny.-Powiedziałem, bo zauważyłem, że ma łzy w oczach.
-Masz rację.
~*~
Zaprowadziłem wszystkich do pokoju.
-Leon jest 23.00. Będę już szła.
-O nie moja droga. Nie puszcze cię o tej godzinie do domu.
-Przecież to po drugiej stronie...
-Wiem, ale zostajesz dzisiaj na noc u mnie.
-Ale ja nie mam tu pidżamy.
-Nie marudź. Dostaniesz moją koszulę, a jak nie to pójdę do Fran lub Lary i pożyczę koszule nocną.
-Wolę twoją koszulkę.-Powiedziała z chytrym uśmieszkiem.
Poszliśmy do mojej sypialni. Dałem jej koszule. Poszła do łazienki wziąć prysznic i się przebrać. Ja w tym czasie założyłem spodnie od pidżamy. Położyłem się na łóżku i patrzyłem w sufit. Po 10 minutach przyszła moja ukochana.
-Ślicznie wyglądasz w tej za dużej koszuli.-Powiedziałem gdy usiadła na łóżku.
-Bo to twoja skarbie.-Odparła i mnie czule pocałowała. Położyła się obok mnie i przykryła kołdrą. Przytuliła się do mojego torsu.
-Dobranoc kochanie.
-Dobranoc.-Powiedziała i pocałowała mnie w policzek...
~~~
Hej! Za wami już rozdział 19!
Mam nadzieję, że się podoba.
Mi osobiście wydaję się, że jest okay.
Powiem krótko
CZYTASZ=KOMENTUJESZ=CZEKASZ NA NEXT'A!
4 komentarze=Następny rozdział
Setka :D

4 komentarze:

  1. Jestem nowa ale wszystkie przeczytałam
    Zapowiada się ciekawie
    ;*
    Nati

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O widzę, że moją Natalę też tu przywiało xD
      Wika <3

      Usuń
  2. Genialny! Jak zawsze! <3
    Buziaki :*
    Wika <3

    OdpowiedzUsuń

Każdy Wasz komentarz wywołuję uśmiech na mojej twarzy oraz motywuję do dalszego pisania, za co Wam serdecznie dziękuję! ❤

Statystyka

Informacje

Blog opowiada o losach bohaterów serialu "Violetta". Nie jest odwzorowaniem serialu.

Rozdziały są publikowane w każdą niedzielę.


Szablon widnieje od 12.08.2015 r.

Wykonał go mój grafik.
Treść zawiera wulgaryzmy, bez treści erotycznej.

Kontakt:
setka.verdas@o2.pl
Data założenia bloga: 21.02.2015 r.
Tytuł aktualnego opowiadania: "In My Dreams"


Pozdrawiam, Daria.

Obserwatorzy

Moja lista blogów, które czytam ^^

Tłumacz! ;D

© 2015 Daria Jorgistas
BDSGN