Strony

sobota, 3 października 2015

Chapter 03| Twój szef.



         
Zostaw komentarz. To mnie motywuje.
     Z dedykacją dla Victoria, Karolina Staszek.


      Wstałam o godzinie siódmej, a do pracy mam dopiero na dziewiątą. Ubrałam na siebie białą koszulę i czarną spódnicę do kolan oraz szpilki pod kolor spódnicy. Weszłam do kuchni i sięgnęłam z szafki płatki Muesli. Nasypałam do miski i zalałam mlekiem. Po około 20 minutach byłam gotowa do wyjścia. Wyszłam z mojego mieszkania i je zakluczyłam po czym skierowałam się do windy. Weszłam do swojego samochodu. Odpaliłam silnik i wyjechałam z parkingu. W drodze do pracy włączyłam radio i zaczęłam słuchać muzyki. Akurat puścili mój ulubiony kawałek, czyli Sugar - Maroon 5. Zrobiłam troszeczkę głośniej i jechałam dalej. Nim się obejrzałam byłam już na miejscu.
Wyłączyłam radio i wysiadłam z auta. Weszłam do wysokiego budynku. Podeszłam do windy i nacisnęłam odpowiedni guzik prowadzący na piąte piętro. Gdy byłam już na miejscu szłam w stronę mojego gabinetu, który dzielę z Luśką.
-Hej Vivi.-Odparła blondynka chwilę na mnie patrząc.
-Cześć. Mamy dzisiaj dużo pracy?
-Znaczy się tak… Ja mam tylko do wypełnienia te dokumenty.-Powiedziała pokazując mi kupkę kartek.-A ty masz do wypełnienia te dokumenty i do tego masz iść jeszcze do szefa, ponieważ dzisiaj firmę przejmuję jego syn, a z racji, że jesteś asystentką pana Samuela będziesz teraz asystentką jego syna.-Dodała.
-Dobrze.-Rzuciłam w jej stronę i nie zwlekając wzięłam dokumenty, które mam wypełnić. Nie minęły dwie godziny, a ja już skończyłam wypełniać kartki z literkami. Wzięłam wszystkie druki i poszłam do biura mojego szefa. Stanęłam przed drzwiami po czym zapukałam.
-O! Dobrze, że pani już jest panno Castillo!-Bąknął radośnie pan Verdas stojący koło Leona.
-Tu ma pan wszystkie dokumenty. Ludmiła mi mówiła,  że mam się do pana zgłosić, ponieważ dzisiaj Leon przejmuje firmę.
-Tak dokładnie! Dlatego potrzebuję panią w tej sprawie.
-Tak?
-Czy pani zgadza się na bycie asystentką Leona?
-Tak. Przecież nie zaprzeczę współpracy z pańskim synem.
-To się bardzo cieszę! A i jeszcze jedno. Oprowadziłaby pani Leona po całej firmie?-Nic nie odpowiedziałam tylko kiwnęłam twierdząco głową.
-Wspaniale! Ja tylko spakuje swoje rzeczy i powypełniam jedne ważne dokumenty, a za godzinę mnie tu już nie będzie.-Rzucił wesoło pan Samuel. Leon do mnie podszedł i ucałował w policzek. Przez moje ciało przebiegł przyjemny dreszczyk.
-Idziemy?-Zapytał.
-T-tak.-Zająkałam się. Violetta ogarnij się! Co się z tobą dzieje?! Potrząsnęłam lekko głową i wyszłam z Verdas’em z gabinetu jego ojca. Zaczęłam go oprowadzać po firmie. Do każdego pomieszczenia jakiego weszliśmy mówiłam co się w nim znajduje i do czego najczęściej służy.

      Minęły dwie godziny. Oprowadziłam Leona po caluteńkiej firmie. Jednak zwiedzanie ośmiu pięter w co wchodzi koło 5-6 pomieszczeń na jednym piętrze nie jest łatwe. Jedziemy właśnie windą na piąte piętro. Pech chciał, że się zatrzymała. Po prostu zajebiście! Przecież ja mam klaustrofobie! Ja muszę się stąd wydostać! Zaczęłam szybciej oddychać, a moje serce zaczęło bić jak oszalałe.
-Violu co ci jest?
-N-nic.-Wyjąkałam.
-Widzę, że coś ci jest.
-J-ja n-nie potrafię przebywać w małych zamkniętych pomieszczeniach.
-Czyli masz klaustrofobie?
-T-tak.
-Spokojnie. Wdech i wydech. Zaraz na pewno ruszymy.-Odparł troskliwie. Zaczęłam się uspokajać. Akurat w tym momencie dzwonić mi telefon.


Leon

Violetta wyciągnęła swojego Iphone z torebki. Popatrzyła na ekran ze zdenerwowaniem.
-Leon to Ludmiła weź odbierz, bo jak ja odbiorę pomyśli, że płakałam.-Powiedziała roztrzęsiona.
-Ale co ja mam jej powiedzieć?
-Nie wiem, wymyśl coś.-Westchnąłem głośno i odebrałem.

-Halo?
-Vivi gdzie ty jesteś?!
-Vivi?
-Tak Viv… Chwila kto mówi?!
-Le… Kolega Violetty.
-Okay… Jest może koło ciebie?
-Tak.
-A możesz mi ją dać?
-Nie.
-Co?! Dlaczego?! Coś ty jej zrobił debilu?!
-Chwila, chwila żaden debil.
-Nie? To powiedz mi kto jak jesteś taki mądry.
-Twój szef.
-C-co?
-To co słyszysz.- Powiedziałem ze śmiechem. Po chwili usłyszałem charakterystyczne pikanie co oznaczało, że się rozłączyła. Oddałem Violetcie telefon, a ta się śmiała z mojej rozmowy i jej przyjaciółki.
-Co się śmiejesz? Przecież sama mi kazałaś odebrać.-Zapytałem bliski śmiechu.
-Wiem, ale to nadal nie zmienia faktu, że siedzimy w win…-Nie dokończyła, ponieważ pomieszczenie, w którym się znajdujemy zaczęło się ruszać.
-Wreszcie!-Pisnęła szatynka gdy winda otwarła się na piątym piętrze. Wybiegła z windy jak oparzona. Nie minęły dwie sekundy, a jej już nie było.  Obejrzałem się za siebie i zobaczyłem, że kolejny raz zapomniała torebki. Wszedłem do jej gabinetu, który dzieli z tego co wiem z Ludmiłą. Blondynka patrzy się na mnie jak zahipnotyzowana.
-O hej Leon.-Powiedziała po chwili Castillo.
-Cześć. Zapomniałaś torebki.-Odparłem i uśmiechnąłem się do niej serdecznie.
-Dzięki.-Podeszła do mnie i mnie pocałowała w policzek.
-Ty jesteś Ludmiła?-Zapytałem po chwili blondynę.
-Tak przystojniaku.-Rzuciła uwodzicielsko.-A skąd wiesz?-Dodała.
-A wiesz z kim rozmawiałaś przez telefon?
-Z szefem…-Oznajmiła prawie nie słyszalnie.
-Dokładnie, a wiesz kto to był?
-Nie.
-No to teraz poznałaś swojego nowego szefa.-Jej mina była bezcenna. Violetta śmiała się nieopanowanie.
-T-ty jesteś naszym szefem?-Zapytała z niedowierzaniem.
-Tak.
-Boże jakiego ja bałwana z siebie zrobiłam. Nie dość, że nazwałam nowego szefa debilem przez telefon to jeszcze zaczęłam go podrywać. Po prostu bosko!-Wyżalała się.
***
Od autorki: Witam was w kolejną sobotę z kolejnym rozdziałem!
 Jak widzicie Ludmiła zrobiła z siebie przysłowiowego "bałwana".
Nie wiem czemu ten rozdział jak na razie mi się najbardziej podoba.
Viola ma klaustrofobie *0*
Leon ją uspokaja. "Spokojnie. Wdech i wydech." Kurde jakby rodziła xD
Dzisiaj pod rozdziałem 2 dostałam jeden komentarz, które mnie zaciekawił.
Drogi anonimku. Wiem nie każdemu musi podobać się moje opowiadanie.
Nie uważam się za osobę piszącą najlepiej i najciekawiej na blogspocie,
ponieważ znam blogi, które są o wiele lepsze od mojego. Tak przyznaję się 
do tego. Jeśli zdenerwowało cię to, że chcę, aby moi czytelnicy dobili do 
tych 8 komentarzy to przepraszam cię za to (chociaż nie wiem dlaczego cię przeprasza)
i obiecuję, że już nigdy się to nie powtórzy.
A teraz pytanie do was wszystkich. Czy za dużo wymagam pisząc, że
chciałabym pod rozdziałem np. 8 komentarzy? Nie którzy chcą po 20, ja 
tylko chciałam 8. Nic po za tym. Dziękuję jeśli to przeczytałeś/aś i straciłeś czas
na moje bezsensowne gadanie.
Proszę was o szczere komentarze.
8 komentarzy (Mile by były widziane:*)-> Chapter 04.  
Buziaki,
Daria *-*

6 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. No to nadciagam, co nie?
      Rozdział cudeńko!
      Lajon przejął firmę. No no ciekawie.
      Vils oprowadza go po budynku.
      Klaustrofobia. Masakra.
      Serio Leon ? Wdech i wydech? Facet to żeś jej pomogl. Hah.
      Rozwaliła mnie ta rozmowa Luski i Leoska.
      Leon debil. Lu bałwan . Hahha ;) ;)
      A co do Anonimka to nie masz się czym przejmować!
      Najlepiej hejtuje się z anonima!
      Nikt nie kazuje rej osobie czytać tego opowiadania.
      Także tego nie przejmuj się! Nie warto!
      Ja zawsze będę z Tobą!
      Pozdrawiam Królik!
      Buziaczki :* ❤ ❤
      AA i dziękuję, że zajmujesz mi miejsce!
      Bye ❤

      Usuń
  2. Przy końcu sraasznie się uśmiałam!
    Leon jest w końcu debilem, czy przystojniakiem?!
    Oj ta Lu
    Violetka zamknięta z Leonem w małym pomieszczeniu... DO TEGO MA KLAUSTROFOBIE!

    Buziaki :-**

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojoj nareszcie jestem ! Wcześniej nie mogła bo było mnóstwo sprawdzianów i jeszcze dzisiaj był chrzest w gimnazjum . Dzięki za dedykację . Pozdrawiam
    ~ NZ

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo dobry wpis. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń

Każdy Wasz komentarz wywołuję uśmiech na mojej twarzy oraz motywuję do dalszego pisania, za co Wam serdecznie dziękuję! ❤