*15 minut później, kawiarnia*
Doszłam już do kawiarni, a gdy weszłam ujrzałam Lu z jakąś dziewczyną.-Cześć Lu! A ty to...-Rzekłam siadając obok blondynki.-Cześć Violu! To jest Naty moja przyjaciółka z U.S.A.-Mówiąc to przywitałam się z czarno włosom.-Aha to już wiem,
która mówiłaś mi o niej jak się poznałyśmy.-Oznajmiłam szeroko się uśmiechając.-Dobra mniejsza z tym. Teraz mi mów jak na spowiedzi. Bo przecież obie wiemy, że ty nie biegasz więc co robiłaś?-Po zadaniu tego pytania zachłysnęłam się sokiem pomarańczowym.-Ee...no....ja...wiesz...bo...ja...my....Domyśl się.-Rzuciłam szybko w stronę blondynki.-Chyba nie mówisz o tym o czym ja myślę?- Zapytała z szokiem w głosie.-Tak dobrze myślisz.-Odparłam z chytrym uśmieszkiem.-A kim jest ten twój wybranek jeśli mogę zapytać?-Wtrąciła Natalia.-Leon Verdas może znasz.-Mówiłam.-A tak tego głąba znam doskonale!!-Krzyknęła, a ja popatrzyłam na nią ze zdziwieniem.-Ee...A dlaczego głąba?!-Pytałam.-Bo to mój kuzyn więc wiesz. On w dzieciństwie miał dużo porąbanych pomysłów.-Gdy tłumaczyła zaczęłyśmy się śmiać.-A jakie na przykład?-Spytałam, bo byłam ciekawa co robił mój Leoś wyprawiał jak był mały.-Na przykład jak miał chyba 4 lata myślał, że jest super menem, a ja byłam jego asystentką czy coś. Gdy nasi rodzice poszli do salonu, a my byliśmy w jego pokoju wszedł na wysoką szafkę z książkami i skoczył na żyrandol z myślą, że umie latać. Wisiał tak z 15 minut, aż w końcu żyrandol się zarwał i rąbnął na ziemie wraz z Leonem. Nasi rodzice wparowali do pokoju, a ten głąb wstał i zaczął krzyczeć "Nic mi nie jest!! Proszę się rozejść!"- Tłumaczyła, a ja z Lu zwijałyśmy się ze śmiechu.-Mam pomysł! Zadzwonię do niego z pytaniem czy mój żyrandol jest cały.-Mówiłam przez śmiech i zaczęłam do niego dzwonić gdy odebrał włączyłam na głośno mówiący.
-Halo Violu?-Usłyszałam głos po drugiej stronie.
-Halo Leon. Słuchaj mam pytanie.
-No słucham.
-Czy mój żyrandol jest cały?
-Tak twój żyrandol jest cały...czekaj żyrandol?!
-Tak żyrandol.
-Ale skąd ci taki pomysł przyszedł?
-Wiesz... Bo jak byłeś mały to twój żyrandol w pokoju nie przeżył.
-Skąd ty to wiesz! Przecież jedna osoba o tym wie i moi rodzice!
-Mam swoje sposoby.
-Naty tam siedzi prawda?
-No...wiesz...ee... No tak siedzi.
-A tak z ciekawości się zapytam. Skąd znasz Natalie?
-Poznałam ją, bo Lu przyprowadziła na spotkanie. A swoją drogą masz fajną kuzynkę.Dobra muszę kończyć o niedługo się widzimy! Pa!
-No to cześć skarbie!
Po tej rozmowie zwijałyśmy się ze śmiechu.-Nie no on jest boski!!-Krzyknęła Lu.-Ej! Wiem o tym, ale jednak mówisz o moim chłopaku.-Odparłam z zazdrością.-Dobrze przepraszam. A planujecie może małe Verdasiątka?-Zapytała ruszając znacząco brwią.-Lu!! Przecież jeszcze nie jesteśmy nawet zaręczeni!-Powiedziałam.-Uf... To dobrze, bo myślałam, że zostanę ciocią.-Oznajmiła z ulgą.-Wiecie co ja będę lecieć, bo nie długo idę na kolację do państwa Verdas'ów.-Powiedziałam wstając z miękkiego krzesła.-To się będziemy widzieć. I przy okazji obronisz mnie przed Leonem.-Krzyknęła po czym uśmiechnęłam się do Natalii i wyszłam.
*15 minut później, dom Violetty i Leona*
Weszłam do mojego mieszkania, a w salonie czekał na mnie Leon z jakąś paczką w ręku.-No nareszcie!!Mam coś dla ciebie!-Krzyknął uradowany jednocześnie podając mi paczkę. Gdy otworzyłam zobaczyłam piękną błękitną sukienkę z wyciętymi
*.* |
*20 minut później, dom państwa Verdas*
Leon zadzwonił dzwonkiem, a drzwi otworzyła nam jego jedna z sióstr.-Mamo małpa przyszła i jego dziewczyna!!-Krzyknęła, a Leon zgromił wzrokiem swoją siostrę.-To jest moja siostra Lara.-Powiedział spoglądając na nią ze wściekłością w oczach. Po czym podałam jej rękę i weszliśmy do dość przestronnego mieszkania. Co ja gadam do willi. Przywitała nas Valeria mama Leona oraz Samuel ojciec Leona, a także jego druga siostra Francesca i Natalia jego kuzynka. Zsiedliśmy do stołu w jadalni, który był przepięknie nakryty.-No więc Violu masz pracę?-Zapytała mama Leona.-Em.. Tak się składa, że na razie nie, ponieważ szukam dobrze płatnej posady.-Odparłam.-A jakiej posady dokładniej szukasz?-Dopowiedział pan Verdas.-Na razie asystentka lub jakaś inna posada biurowa.-Powiedziałam zgodnie z prawdą, a siostry Leona popatrzyły na niego z miną jakby chciały powiedzieć" Ale trafiłeś! Będziesz mieć trudno!"-Tak się składa, że potrzebujemy kogoś na posadę asystentki mojego syna. Gdybyś pracowała u nas w firmie "Verdas Compan" miałabyś przynajmniej pewność, że Leon nic nie wykręci czy tym podobne.-Tłumaczył pan Samuel, a ja tylko przytakiwałam, a przy ostatnim zdaniu zaczęłam się śmiać i zauważyłam, że Leoś jest cały czerwony.-A jaką miałaś średnią na studiach?-Pytała nadal pani Valeria.-Moja średnia to 5.6. Co mnie samą zdziwiło.-Odparłam uśmiechając się.-Co?! Aż taką?! U nas we firmie gdy przyjmowaliśmy studentów ich średnia była z ledwością 5.0!-Powiedział zszokowany pan Samuel.-Leon ja ci to mówię od serca. Nie wypuść takiego skarbu z ręki jak Violetta.-Oznajmiła mama Leona.-Wiem mamo i nie mam zamiaru.-Odparł całując mnie w policzek.-No to Violetto byłabyś zainteresowana posadą w naszej firmie jako asystentka Leona?-Zapytał pan Verdas...
___________________________________________
Hejo!! Witam po długiej przerwie!! Przepraszam jeszcze raz za to, że nie dodawałam! Dlatego dzisiaj trochę dłuższy!!
Powiem krótko
CZYTASZ=KOMENTUJESZ=CZEKASZ NA NEXT!!!!!!!!!!!
W tym rozdziale Viola poznała rodziców oraz siostry, a także kuzynkę Leona. Leon zbił żyrandol w salonie i ciekawe co powie chłopakom, że muszą zebrać odpowiednią ilość pieniędzy na żyrandol. Ojciec Leona zaproponował prace Violi, ale czy się zgodzi? Tego dowiecie się w następnym rozdziale!!!!!!!!!!!
Setka :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Każdy Wasz komentarz wywołuję uśmiech na mojej twarzy oraz motywuję do dalszego pisania, za co Wam serdecznie dziękuję! ❤